Prawda na wyciągnięcie ręki

   Książki, artykuły, strony w internecie ...mnóstwo informacji. Tylko albo sprowadzające temat do stereotypów, albo wzajemnie się wykluczające. Jak zachować się na randce, jak być tym idealnym mężczyzną pachnącym dobrą wodą kolońską, szarmanckim i z niemal kwiatkiem w zębach. I ona, koniecznie seksownie ubrana, zalotna, ciepła i wrażliwa. I co z tych informacji wynika? Indywidualizm, że jesteśmy każdy odrębną jednostką i inaczej będziemy reagować, odczytywać sygnały? Nie, bo przecież mamy zachowywać się jakbyśmy byli z jednej matrycy. Wręcz uczy się nas jakie mamy odgrywać wzorce zachowań, co mamy mówić, jeść, jak oddychać. Nasze życie w połowie składa się z banałów i o ile byłoby prościej, gdybyśmy niczego nie musieli udawać aby podnieść swą „atrakcyjność” w czyichś oczach.

   To co dla jednych atrakcyjne, dla innych nie. Lansowanie wzorców atrakcyjności przez wszelkiego rodzaju media robi więcej złego niż dobrego. Na każdym kanale telenowela „ z życia wzięta”, gdzie trzydziestoparoletnia kobieta z dwójką dzieci nie szczególnie odpowiadająca kanonom piękna z reklam na bilbordach, wręcz opędzić się nie może od przystojnych mężczyzn adorujących ją niczym księżniczkę . Połowa populacji pań po rozwodach poszukująca później partnera i zjawiająca się w biurze matrymonialnym do niej się porównuje i też chce tak samo mieć w życiu. W życiu....przeniesienie fikcji na rzeczywistość, tylko czy to się udaje? Niewielu tak, tym, którzy świadomie podejmą działania i przejdą drogę do dojrzałości. Nie mam tu bynajmniej na myśli 18 lat ani nawet 30-tu. Dojrzałość i metryka nieczęsto chodzą w parze. Reszta będzie tworzyć częściej krótsze, rzadziej dłuższe związki, przelotne romanse, nadal się zastanawiając , dlaczego nie są w stanie stworzyć czegoś na długie lata. Albo tak bardzo pragną z kimś być, że zaczynają tworzyć toksyczne związki pełne głodu przywiązania.

   Myśl pozytywnie, pracuj nad sobą ale za tymi słowami nie idą sposoby, wyjaśnienia , jak to zrobić, od czego zacząć? Co znaczy być naturalnym, co znaczy dojrzałość w związku? Wystarczy wziąć do ręki każdy akademicki podręcznik, żeby się dowiedzieć, że tak naprawdę o komunikacji niewiele wiemy, że nie jest jednorodna, a za każdym słowem może kryć się wiele pól semantycznych. Pamiętam, jak kilka lat temu przysłuchiwałam się rozmowie dwóch małych dziewczynek około 5 letnich.
- wiesz, ja to jestem niedojda
- a dlaczego jesteś niedojda?
- bo ja dzisiaj idę i idę do Marysi i dojść nie mogę.

   Jak wynika z tych dosłownie 3 zdań, słowo „niedojda” uzyskało nowe pole semantyczne. Podobnie każdego dnia rozmawiając z drugim człowiekiem, nie unikniemy nieporozumień w różnicowaniu pól znaczeniowych. Nie znaczy to jednak, że nie potrafimy się porozumieć. Z czasem wypracujemy nić porozumienia, a od nici do kłębka, tylko trochę cierpliwości i chęci wyjaśnienia , o co nam chodzi zamiast najczęściej stosowanego zwrotu: „bo ty mnie nie rozumiesz”.

   Zrobić dobre wrażenie- co to znaczy? Według wielu poradników to pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Ja natomiast twierdzę, że jeszcze może być i milion pozytywnych wrażeń, i to milion pierwsze, które wszystko przekreśli. Jeśli chcąc zdobyć kobietę/mężczyznę zaczynam udawać kogoś innego niż jestem, jest to już świadoma manipulacja. Przytoczę tutaj historię pochodzącą od mojego pradziadka, który swego czasu został poproszony o wyswatanie dwojga ludzi. Swatany mężczyzna nie miał najlepszej opinii w środowisku. Niechlujny, leniwy i „zaglądający do kieliszka”. Kobieta zbliżała się do stanu staropanieństwa. Ponieważ opinia mężczyzny już na wstępie mogła przysparzać sporych trudności, mój pradziadek wpadł na pomysł. Poprosił mężczyznę aby ten włożył do kieszeni chusteczkę i różaniec, i kiedy będą już w gościnie u panny, niby przez przypadek wyciągając chusteczkę upuścił różaniec na podłogę. Oczywiście później naturalnym gestem miał różaniec schować z powrotem. Będąc już na miejscu i odegrawszy umówioną scenę, matka panny zauważyła różaniec. Zaczęła myśleć, że opinie o tym mężczyźnie mogły być przesadzone, uznawszy że jest religijnym człowiekiem. Cel został osiągnięty - pobrali się. Niestety czas pokazał, że opinia o mężczyźnie była jak najbardziej słuszna. I tak stwarzając na początku pozory, umiejętnie grając, oboje się unieszczęśliwili. Zaraz usłyszę, że wszystkiemu winien jest mój pradziadek. Tak naprawdę, to wierzymy w to, w co sami chcemy wierzyć. Matka panny i ona sama pomimo że znały opinię o przyszłym zięciu, chciały uwierzyć w pozory. A jak często Wy w nie wierzycie? Jak często myślicie, że dla mnie się zmieni? Albo że Wy zmienicie się dla kogoś jeśli tylko poznacie tę/tą jedyną dla której warto, usprawiedliwiając w ten sposób swoją obecną sytuację!?

   Nie chcecie zauważać prawdy, choć jest na wyciągnięcie ręki.

Ewa Nadolna